Wietrznice i Puchar Prezesa

By admin, 17.06.2012 20:26
DSC05022.jpgJeśli miałbym ten wyjazd skrócić jednym zdaniem, to brzmiałoby ono “Czy słońce, czy deszcz – pływaj ile możesz i chcesz!”.
Do Wietrznic dotarliśmy z małym, dwu i pół godzinnym, opóźnieniem, około godziny 6 nad ranem, bo busik postanowił spłatać nam figla jeszcze pod klubem
Po krótkiej drzemce zaczęło się pływanie. Słońce, piękne widoczki oraz całkiem spora woda wynagrodziły nam trudy długotrwałej jazdy. Nie ma co liczyć kabin, eskimosek i podpórek – było świetnie! Wybraliśmy się również na przełom Dunajca, gdzie wyklejki i mała woda dały się we znaki prawie wszystkim. Właśnie – prawie – bo paru napieraczy postanowiło spłynąć do samych Wietrznic (respect panowie!).
Drugiego dnia pogoda kontynuowała swoją wspaniałość, a my swoje radosne pływanie! Ondrej mocno dawał się we znaki, ale dostarczył sporo atrakcji. Po paru ładnych godzinkach pływania przyszła pora na mecz Polska – Grecja, swoją drogą równie emocjonujący co zabawa na torze. A prosto po meczu – jazda do Jurgowa.
Puchar Prezesa 2012 przywitał nas deszczem, ale to nikogo nie znechęciło ani odrobinę. Na wodzie poskręcało chyba wszystkich, a emocji było co nie miara. Gratulacje dla Orzecha za wspaniałą postawę i dla KrzychuŚia za niezwykle kombinacyjne przepłynięcie ;).
Przyszła kolej na Białkę od Jurgowa do Czarnej Wody… dla niektórych nawet na dwa (trzy?) spłynięcia. Woda była na tyle wysoka, że szurania po kamieniach nie było przesadnie dużo, a co jakiś czas przez chmury przebijało się słoneczko. Wieczorem świętowanie pucharu, prezesowe beczki i Bystrzackie blachowanie – czego chcieć więcej?
Wiadomo – pływania, które uskuteczniliśmy dnia następnego. I znowu nie liczmy kabin, eskimosek, dzióbków, podpórek – podliczmy fun, który osiągnął NIESAMOWICIE WYSOKI POZIOM.
Niestety przyszedł czas na powrót do domku. Nie obyło się bez przygód – w busie czaił się zwodniczy wąż, który zaatakował konie mechaniczne turbodizelka, ale co tam – i jego pokonaliśmy, blokując przedtem Zakopiankę korkiem na ładnych parę kilometrów!
Do Gdańska dojechaliśmy około 1-2 w nocy.
Jako, że mam jeszcze parę bajtów miejsca, pragnę podziękować zacnościowej ekipie, w szczególności organizatorom, kierowcom i kadrze. Było świetnie, dziękuję Wam wszystkim bardzo. Wróciłem podbudowany i ze zdecydowanie podwyższonym poziomem serotoniny! Dzięki jeszcze raz!
Wielce zadowolony,
Mateo

DSC04767.jpgDSC04795.jpgDSC04925.jpgDSC04984.jpgDSC05021.jpg

 
Projekt i wykonanie:Łukasz Opałka, zalecana przeglądarka firefox 3.6 lub nowsza