Paweł “Poziomka” Strzelecki

Przez admin, 30.12.2009 00:41
Odszedł Paweł Strzelecki, Poziomka

Paweł zaczął swoją przygodę z nami w 2001r, kiedy to pewnego wrześniowego weekendu Ewcia z Maciejką zabrali Go na spływ rzeką Wel. Wsadziliśmy Go w jedynkę, a On kręcił kółeczka na jeziorze, kabinował się kilka razy i kolejny ktoś z nas podawał Mu swoje suche rzeczy na przebranie, bo Paweł nic nie zabrał, a Jego sweter – gruby, wełniany, góralski – poza tym że sporo ważył, trudny był nawet do wyżymania… Paweł przyszedł na następne spotkanie, na następny spływ i już wiedzieliśmy, że będzie z nami kajakował.

Był bardzo skromny, a ci co Go nie poznali bliżej, uważali nawet, że nieśmiały ;) O nie, nie! Paweł potrafił w sobie tylko znanym stylu rzucić tekstem albo posłać ripostę która nas powalała i rozśmieszała do łez… Zabierał na spływy ciągle nowe koleżanki (koledzy zazdrościli skąd on je brał…;)), aż wreszcie poznał swoją (G)Agatkę, swoją drugą połowę… Jego teorie spiskowe i Jego pomysły konstrukcyjne w stylu MacGyver’a nadawały się do zanotowania – nikt ich nie notował, bo przecież Go mieliśmy cały czas… Ech, i tak miało być…

Wiele kilometrów spędzonych w kajaku i na rowerze, tyle wieczorów i poranków przy ognisku nauczyło mnie szanować Jego wręcz flegmatyczną spokojność i niespieszność za pędem tego świata. Jego dobroć i bezinteresowna pomoc upewniały nas, że zawsze będzie, że możemy na Niego liczyć…

…Poziomka, z kim będziemy teraz pili wino poziomkowe…
…z kim będziemy teraz oswajali szkiery i poznawali kolejne morawskie ścieżki…
…pozostaje mi wiara, że będziesz od teraz nad nami czuwał i wspierał nas w naszych
zwariowanych pomysłach…

Basia



Poznałem Pawła na spływie z okazji 50-lecia Jędrasa. Zwrócił od razu moją uwagę. Spotykaliśmy się później wielokrotnie i zawsze wspominałem go jak kogoś, kogo warto mieć blisko przy sobie. Czekałem, że znajomość się wreszcie jakoś bardziej rozwinie…

Na Weli w 2001 też był Jędras, a i teraz są już razem.

Będziemy go zawsze szczególnie pamiętać.

Skoczki



Najbardziej pamiętam Pawła z majowego spływu w zacnym, kameralnym gronie Jagody, Pola, Dżejsona i Puzo ..
Paweł – mistrz okazji, testował nowy namiot, który kupił po przecenie, bo firma zmieniała nazwę, czy coś w tym stylu… (gdzie on wynajdywał takie okazje? a pamiętacie kamerę, którą nagrywał fajniejsze chwile z Sylwestra w Porzeczu?). “Zrobiony” zaległ w butach obok śpiworka. Kiedy skończyliśmy ognisko, wiedziona troską, poszturchałam go:
- Paweł, zdejmij buty i wejdź do śpiworka.
- A ognisko zgasiliście? – wymamrotał niewyraźnie
- Ogniskiem się nie przejmuj, zdejmij buty i właź do śpiworka (miałam mu powiedzieć, że samo już dogasa?).
- A ognisko zgasiliście? – wymamrotał nieco wyraźniej, chyba wyczuł, że ściemniam, by się nie rozbudził.
- Jest dobrze, ale zdejmij buty i wejdź do śpiworka.
- To ja idę zgasić ognisko!
I wstał. Złapał karnister, w którym z Polem przyniósł litry wody na ranną herbatkę z odległej wioski i zagasił porządnie ognisko. Do ostatniej kropli wody. Po czym zdjął w końcu te buty, wszedł do śpiworka i zasnął snem sprawiedliwego.
Rano nie było z czego zrobić herbaty…
- A gdzie woda? przecież wczoraj wieczorem przynieśliśmy cały karnister….
No i musieliśmy czekać, aż znów go przyniesie z tej samej, odległej wioski…;)
Troszczył się chłopak o nas;)
I o to też, żeby było ciepło w klubie – koza grzeje rewelacyjnie…
Jeden z tych, co najwięcej zrobili, żeby doprowadzić klub do obecnego stanu – “nie do poznania” w stosunku do tego, jakim go dostaliśmy;)
Uwielbiałam Pawła towarzystwo – nie stwarzał problemów, nie stresował się głupotami, spokojny i opanowany, zawsze z pogodnego dystansu komentował chwile… można z nim było pogadać o życiu i pośmiać się ze wszystkiego i przy każdej okazji. Jak był Paweł, to wiadomo było, że będzie pogodnie Zawsze potrafił dostrzec rzecz od zabawnej strony. I zawsze można było na niego liczyć. Jedna z bardziej charakterystycznych postaci w Klubie, która współtworzyła ten fajny rys Morzkulca…
Dobrze, że dane nam było go spotkać…

Skulka i OldSkul



Nie ma co, Paweł był jedną z najmilszych osób jakie udało mi się poznać. Zawsze pomocny, uśmiechnięty.
Nieraz ratował spływ pomagając w zaciągnięciu przyczepy, choć raz, wracając ze zlotu kanadyjkowego w Gudowie, to jego samochód trzeba było pociągnać. :)

Sporo razem popływaliśmy, śpiewaliśmy, bawiliśmy…

Szkoda, wielka szkoda ze odszedł. :(

Puzo



Paweł był najbardziej pomocnym człowiekiem jakiego miałam przyjemność poznać.
Zawsze gdy było coś do załatwienia, zorganizowania czy wykonania, Paweł był pierwszy! Pamiętam, że kiedy był w moim zarządzie (jako jedyna osoba pracująca na pełen etat!), to zawsze był chętny do egzekucji wszelkiego rodzaju pomysłów, nawet tych najbardziej szalonych. Zawsze znajdował czas dla Klubu i swoich przyjaciół!

Był dobrym imprezowiczem? Nie, był osobą pierwszoplanową, duszą towarzystwa – ale w tym tkwił jego urok! Zawsze dobrze sie z nim rozmawiało – był zawsze szczery, niczego nie udawał, był po prostu sobą!

Dobrze się z Nim pływało, biwakowało, imprezowało… szkoda, że już nie będzie okazji aby to powtorzyć…

Będziemy tęsknić Paweł!

Gienia

 
Projekt i wykonanie:Łukasz Opałka, zalecana przeglądarka firefox 3.6 lub nowsza