Drawa Szkoleniowa 2011 – oczami Kursantów

By pol, 05.09.2011 20:00

“Pobudka!”
“Co? Gdzie ja jestem?
Która godzina? 11:30″
Powoli zaczynam rozumieć. Zaczynam sobie przypominać. Już wiem wszystko. Nie musi rozchmurzać mnie nawet piosenka, którą Orzech ma w budziku … jest pięknie.
Każdy normalny człowiek o tej porze jest w pracy. Ma przed sobą więcej roboty niż za sobą, ale nie na Drawie. Tu wszyscy mogą sobie wstać, kiedy tylko mają na to ochotę.
Przed wyjazdem widziałem tajemnicze uśmieszki Drawowiczów z minionych lat. Nie rozumiałem, co to może oznaczać, co mnie czeka. Teraz już wiem – wakacje życia, pełen lajcik.
Pierwsze 3 linijki opisują początek dnia kursanta. Jesteś w wachcie – możesz zrobić śniadanie. Nie jesteś w wachcie? Możesz pomóc, żeby szybciej zjeść, ale nie musisz, masz przecież urlop, zasłużyłeś sobie na odpoczynek, możesz korzystać z uroków życia na Drawie.
Photobucket Teraz konkretnie. Jak było u nas. Pełnomocnikiem szlaku jest Macias.
Opiekować się nad nami miały Duże Gacie Pola. Nas było siedemnaścioro. Gdańsk – 7 osób, Gliwice – 1, Poznań – 3, Warszawa – 3, Wrocław – 3. Zaczęło się trochę intensywnie. Dowiedzieliśmy jak ma wyglądać pierwsza pomoc dzięki Wiktorowi “Nasz-organizm-jest-zajebisty” Fikierowi i Małej Ani, połataliśmy znikomą ilość dziur w kajakach (sprzęt drawowy jest używany tylko raz do roku, żeby jego stan był w odpowiednich standardach dla kursantów, którzy muszą skupiać się na przyswajaniu obozowej wiedzy, a nie martwieniu się czy kajak przecieka), zostaliśmy poinstruowani godzina po godzinie jak będą wyglądać nasze najbliższe dwa tygodnie. Wszystko wiadome jest z góry. Żadnych niemiłych niespodzianek.
Nie będę dokładnie opisywał po kolei, co robiliśmy. Wspomnę tylko o kilku rzeczach, które wydają mi się ważne.

I. Pan Oponka.
Photobucket Szanujemy zieleń, dlatego w celach szkoleniowych woziliśmy ze sobą kilka kilogramów gumy z założoną koszulką i krótkimi spodniami, twarzą zrobioną z butelki po wodzie i nogami z tegoż samego materiału. Kierownik rzucił hasło, że zamiast dłużej spać, możemy posprzątać śmieci. Z racji wolnego czasu, grupa dzielnych kursantów wyłowiła oponę samochodową którą potem wieĽliśmy do końca. Cieszyliśmy się z dodatkowych z dobrego uczynku pomimo zmęczenia, które w nas uderzyło podczas tej akcji, ale to nic w porównaniu z tym jak wiele radości, jak wiele wspomnień dostarczył nam Pan Oponka. Zyskaliśmy przyjaciela, który potrafi nas wysłuchać, przy ognisku zawsze siedział do końca, a kiedy ludziom (nie mylić z Ludziem) wydawało się że nie ma sposobu, żeby przeszkodę przejść bez wysiłku, on dzielnie podtrzymywał kajak na betonowym progu, trzymał fason every k*rwa single day.

II. Rozgrzewki.
Photobucket Niektórzy rozgrzewki traktują, jako zło konieczne. Wielu z nas uważa je za jakieś święto. Coraz to nowe ćwiczenia rozwijają umysł i ciało całego spływu. Rudy Rydz w wykonaniu Pola, taczki, impreza w Siemczynie, był nawet bieg przez Pol Market (więcej o wesołym biegu punkt X) po czym zostaliśmy nazwani dumnie zuchami przez jednego z klientów.

III. Jedzenie.
Mogliśmy przygotowywać sami, ale z racji nadwyżki budżetowej, kilka razy oszczędziliśmy sobie trudu i zamówiliśmy pizzę. Kiedy jednak przygotowywaliśmy już jedzenie, staraliśmy się jeść takie rzeczy, które rzadko spotyka się na naszych rodzinnych stołach. Zamiast makaronu czy ryżu był kus kus, zamiast puszek rybnych zdarzyło się raz dostać krewetki(są w Drawsku Pomorskim, miła niespodzianka), z mięs preferowaliśmy cielęcinę czy jagnięcinę, zero drobiu.

IV. Umiejętności.
Patrząc na niektórych ludzi, myślę sobie “wysłałbym typa na Drawę, kompletny nie-ogar”. Tamten klimat ma swoje niepodważalne zalety, ludzie po prostu wiedzą jak organizować pożytecznie czas. Co robić, żeby się nie narobić, jak nakładać, żeby potem nie przekładać, kazać innym nosić żeby się nie nanosić.

V. Choroby.
Co, przepraszam? Na spływie zdarza się, że ktoś się Ľle poczuje. Zmiana kuchni, tęsknoty za łóżeczkiem, trochę zimna… ale nie na Drawie! Kuchnia była doskonała, dbaliśmy o higienę więc nikt nie mógł złapać syfa, każdy miał specjalną karimatę, która zapewniała właściwą wygodę (bo kto nie bierze na spływ karimaty?).

VI. Pogoda.
Photobucket O pogodzie nie będę się wypowiadał, polecam wyszukać badania ekspertów odnośnie drawieńskiego mikroklimatu. Ja sam natknąłem się kiedyś na taki artykuł na głównej stronie szanowanego(przez niektórych) portalu Onet. Nawet zrobiłem print screena. W załączonym obrazku wypowiedĽ znanych świata pogody. W samym artykule mogliśmy przeczytać, że wzdłuż Drawy w okresie astronomicznego lata panuje doskonała, stała pogoda. Przypomina to klimat panujący na Równiku. Sprawa nie jest dotąd nagłaśniana ze względu na obawy mieszkańców o zbyt duży napływ turystów. Czasami kiedy zmęczeni słońcem jak małe dzieci w kroplach wieczornego deszczu biegaliśmy, chichotaliśmy i śpiewaliśmy piosenkę tego pana.

VII. Nauka.
Każdego wieczora siadaliśmy przy ognisku w rodzinnej atmosferze, wtedy Pol niczem Bill Cosby, który w swoim programie na koniec zawsze pytał dzieci czego nauczyły się w dzisiejszym odcinku, pytał nas co my wynieśliśmy z tego dnia. Każdy z nas miał coś do powiedzenia, nauki było tak wiele, że z dnia na dzień czuliśmy się mądrzejsi i bardziej gotowi do prowadzenia spływów.

VIII. Kadra
Zawsze pomocni, wyjaśnią każde wątpliwości, pracują za 2 osoby (a jest ich przecież troje), wszędzie ich pełno. Wzorowo prowadzili nas przez te dwa tygodnie. Mam rodziców i mam kadrę z Drawy. Są dla mnie tak ważni, że chciałbym mieć ich razem na jednym zdjęciu.

IX. Granat.
Ta zabawa ma potencjał. Najlepsze chwile z granatem przeżyliśmy w Drawsku Pomorskim. Będąc w Pol Markecie przy kasach rzucono dwoma granatami. Dzielni kursanci rzucili się równo na podłogę. Obsługa sklepu i klienci byli wyraĽnie pod wrażeniem poświęcenia i czujności wszystkich kursantów. Kiedy kursanci wprowadzili w życie pomysł przeprowadzenia rozgrzewki przez Pol Market, został rzucony trzeci granat, teraz kupujący nie mogli wyjść z podziwu, krzyczeli coś za nami, ale my nie mogliśmy tego słyszeć. Biegliśmy dumnie dalej.

X. Krew do mózgu.
Nie raz to hasło było rzucane, kiedy ktoś nie radził sobie z jakimś problemem, jednak zawsze po kilku chwilach klepał się wesoło w czoło i rozwiązywał ochoczo powierzone mu zadanie.

Ja już czuję różnicę, jesli ktoś z nas uparcie mówi, że nie – to rodzina na pewno. To był element ewolucji i myślę że nasza 17 może już dumnie kwalifikować się do ludzi z gat. Homo drawus. Chcąc nie chcąc pewne rzeczy zostały.

Całą Drawę Szkoleniową można okrzyknąć hasłem:

Kursanci DS2011

 
Projekt i wykonanie:Łukasz Opałka, zalecana przeglądarka firefox 3.6 lub nowsza