Niekończąca się historia, czyli walka z bazgrołami
“Brzydkie bazgroły wnet wyparują, gdy Paula i Magda je wyszorują,
“Brzydkie bazgroły wnet wyparują, gdy Paula i Magda je wyszorują,
Pani Prezes Zapałka zarządziła segregację śmieci w Klubie!
Od rozporządzenia, do czynów i w miniony wtorek, przy odrobinie zabawy powstały kolorowe pojemniki na różne odpady:
- Wiaderko Aneczki na plastiki.
- Kubełek Zapałki na szkło.
- Papierzak polmosa na papier.
- Drugi wszystko-pojemnik Aneczki do całej reszty.
–
pol
Gnając drogami bez nazwy, Zapałka, Kuba, Duży, Wiktorek i pol (a także Orzech, Rychu, Inezka i Malosz) udali się w piątkowe popołudnie na południe, aby dołączyć do Habazi świętujących 55. Urodziny swego starszego korzenia. Główny dzień, sobota, toczył się dwutorowo. Z jednej strony był spływ Drzewiczką, z drugiej zdecydowanie bardziej emocjonujący (też na lądzie) turniej kajak-polo. Wśród dziesięciu drużyn, znalazła się też kontynuująca (nazwa i wynik) sukcesy zeszłorocznych Ch-j-w M-j-w (wtedy pierwsze miejsce!). W tegorocznym składzie pojawili się: Wiktorek, Orzech, Lisek, Maciek, Ptyś i Olga. Ostatecznie zajęli drugie miejsce, po porażce w finale z nie-do-końca amatorami. Dla nas zwyciężyliście!!
Poza spotkaniami, wystawnymi śniadaniami, zachodami słońca nad jeziorem, Ci co mogli, w niedzielę popływali po torze kajakowym.
Niedzielne wczesne popołudnie to duży afterek na świeżym powietrzu, a późniejsze popołudnie, to powrót do Gdańska… ;-)
–
pol
Jeśli ktoś ma ochotę powspominać, zobaczyć jak bywało i jak będzie za rok ;-P, zapraszam do odwiedzenia zaktualizowanej podstrony ze wspomnieniami z Drawy Szkoleniowej.
Nic dodać.
Przybyliśmy, zobaczyliśmy, jedliśmy.
Tak w skrócie możnaby streścić morzkulcowy wypad do Wietrznic na przełomie maja i czerwca. Ponoć przez żołądek można trafić do serca (wierzę, że nie chodzi o nieudaną gastroskopię) i gdybym tylko serce miał, byłoby zdobyte. Przecudna Aneczka kuchareczka przechodziła samą siebie, dogadzając naszym delikatnym podniebieniom coraz to bardziej, moze nie wysublimowanymi, ale perfekcyjnie wykonanymi potrawami. Przepyszna kasza gryczana z boczkiem i cebulką poruszyła nawet Ptysia, która wcześniej cierpiała jedząc fasolkę po bretońsku ze słoika – aż miło było patrzeć, gdy malował Jej się uśmiech na twarzy podczas zacierania absmaku po wiatropędnej strawie:)